Biwaki nad rzeką Korytnicą
Na rozległej polanie w otulinie gęstych lasów Drawieńskiego Parku Narodowego znajduje się urokliwy biwak Bogdanka. Długa linia brzegowa, wzdłuż Drawy i Korytnicy zapewnia dobre miejsca na rozbicie namiotów tuż nad brzegiem rzeki.
Latem na biwaku Bogdanka jest tłoczno, bo miejsce jest punktem postoju dla kajakarzy spływów organizowanych na obu rzekach: Korytnicy i Drawie, jednak, teraz, w chłodny majowy piątek, byliśmy tu sami.
Biwak Bogdanka
Było już po zachodzie słońca, więc zrobiłam tylko kilka zdjęć. Najbardziej zainteresowało mnie ujście Korytnicy do Drawy. Rzeki płyną z dwóch przeciwnych kierunków. Wody napierają na siebie i Drawa zasilona wodami Korytnicy skręca w prawo o 90 stopni. W ten sposób powstało skrzyżowanie w kształcie odwróconej litery T.
Biwak jest uporządkowany, z wiatami do siedzenia w czasie deszczu, miejscem na ognisko. Są wychodki. Jednak pobyt na tej polanie jest płatny i to sporo! Cennik wisi na jednym z drzew.
Z środków unii europejskiej wybudowano solidny pomost dla kajakarzy. Ozdobą tego miejsca, jest fotogeniczna, porośnięta mchem, kępa drzew.
Po długich oczekiwaniach dotarli wreszcie do nas kamperowi znajomi. Brak tu zasięgu, więc nie mogliśmy się zdzwonić.
Nie przyjechali sami, pilotował ich nieznajomy, który zaoferował zagubionym w lesie swą pomoc. Trzeba mieć szczęście, żeby na takim pustkowiu kogoś spotkać!
Przyjezdny zaczął namawiać nas byśmy zrezygnowali z biwakowania na Bogdance i udali się za nim, cztery kilometry dalej, gdzie znajduje się biwakowisko na ogrodzonym, bezpiecznym terenie (argument zadziałał na mnie) w równie urokliwych okolicznościach przyrody. Jest tam bar, gdzie można zjeść pysznego pstrąga (myśl o konsumpcji świeżutkiego pstrąga zadziałała pozytywnie). Talent do przekonywania pan posiada, więc zaryzykowaliśmy i pojechaliśmy za nim.
Zapadał już zmrok. Cztery kilometry wśród ciemnych lasów, po podziurawionej drodze ciągnęły się w nieskończoność. Zmęczenie po dniu pracy i podróży dawało znać o sobie.
Moja wyobraźnia już zaczęła podsuwać najczarniejsze scenariusze, co się nam może przytrafić na tym odludziu, gdy pojawił się napis BAR. Uf, chyba jednak to miejsce istnieje.
Jeszcze kilka skrętów, koło leśniczówki, przez mostek nad Korytnicą i podjeżdżamy do zamkniętej bramy strzeżonej przez psy. Za płotem wielka hala przemysłowa i brak jakiegokolwiek miłego dla oka widoku. Rzeki nie widać! W co my się pakujemy???
Pojawił się właściciel. Dobrze patrzyło mu z oczu, więc wjechaliśmy.
Ja tak mam, że najbardziej mi się podoba, gdy zostanę zaskoczona czymś niespodziewanie miłym.
Po ominięciu hali zjechaliśmy na polanę i stanęliśmy przy brzegu rzeki.
Choć był już zmrok, miejsce mnie urzekło. W nocy towarzyszyły mi odgłosy szemrzącego wartkiego nurtu Korytnicy.
Biwak Sówka
Poranek przywitał nas słoneczkiem, zapowiadając majowe ciepełko, którego w tym roku bardzo brakuje.
Na rowerach pojechaliśmy zwiedzać okolicję. Trafiliśmy do Zamku w Niemieńsku (opis i zdjęcia w następnym wpisie).
W porze obiadowej wróciliśmy do Sówki na wcześniej zamówione pstrągi.
Pani Sylwia, współwłaścicielka, okazała się mistrzynią w przyrządzaniu pstrąga. Smakował nam wybornie. Przy okazji muszę nadmienić, że córka właścicieli, zdobyła I miejsce w konkursie kulinarnym za „Pstrąga z folii”, więc jak stare przysłowie mówi…„niedaleko pada jabłko od jabłoni”.
Gratulacje dla obu Pań!
Smak pstrąga z patelni nad ogniskiem i widok rzeki Korytnicy, gdzie z przepływającymi grupami kajakarzy pozdrawialiśmy się wesoło – takie doznania zapadają w pamięci na długo.
Show kulinarne nad brzegiem rzeki w wykonaniu pani Sylwi.
I na koniec jeszcze chluba właścicieli – toaleta wykonana własnoręcznie przez głowę rodziny, pana Marcina. Stylizowana na styl wiejski, jednak wewnątrz luksusowa, z bieżącą wodą. Czyściutkie wnętrze robi wrażenie. W moim prywatnym konkursie na najlepszy kibelek na biwakowiskach, ten otrzymuje wysokie noty.
Gdybyś wybierał się na pstrąga do Sówki warto zadzwonić i zarezerwować danie. Kontakt telefoniczny posiadam, ale trzeba pamiętać, że na terenach Drawieńskiego Parku Narodowego z zasięgiem telefonii jest kiepsko.
…majowy wyjazd wspaniały . Zielono i cicho dookoła!
🙂
Ooo, ale ładna nowa odsłona – bardzo mi się podoba;)
16.05 wybrałem się specjalnie na rybkę do Sowki z biwaku w Dominikowie i szczerze to był pierwszy i ostatni raz w tym barze… Droga tragedia z przyczepa kempingowa 20km/h to maks do tego takie wyrwy w drodze ze podporami szlifowalem o resztki asfaltu. Cicho jest to fakt ale nic więcej. Pstrąg który jest tam daniem głównym i chwytem reklamowym okazał się być mało smaczny. Być może to wina tego że w tym dniu nie było ludzi a ryba została z poprzedniego dnia. Ogólnie nic mnie nie zachwyciło miejsce w którym przygotowywane są posiłki to jakaś budka zawilgocona i pachnąca nieprzyjemnie tłuszczem z frytury. Dużo bardziej podoba mi się Bogdanka czy kemping nad jeziorem w Dominikowie i to ostatnie polecam.
Dzięki za informację. Widać czas
wszystko zmienia, szkoda, że na niekorzyść.