Czupel 933 m n.p.m. Beskid Mały 18/28
Czupel z Łodygowic
W okolicach Bielsko-Białej znajduje się jeszcze drugi koronowany szczyt, Czupel 933 m n.p.m, najwyższy szczyt Beskidu Małego. Po zejściu ze Skrzycznego, pojechaliśmy do nieodległych Łodygowic, przez które prowadzi czerwony szlak na Czupel. Możliwości wyboru szlaków na ten szczyt jest kilka, my wybraliśmy z Łodygowic, ponieważ będąc na Skrzycznem i obserwując Czupel, wydawało się, że na szczyt będzie blisko i że trasa zapewni nam ładne widoki na urokliwe Jezioro Żywieckie (właściwie zalew, bo jest sztucznie utworzone w celu ochrony regionu przed powodziami).
Nic bardziej mylnego, widoków było niewiele, trasa bardzo monotonna i ostro pnąca się w górę. Myślę, że trzeba było wybrać trasę z Magurki, albo z Czernichowa, ale trudno stało się, trochę przygód zaliczyliśmy, mamy co wspominać, tylko że naśladować nas tym razem nie polecam.
Wjeżdżając do Łodygowic, oznakowanie czerwonego szlaku prowadzi nas kolejnymi uliczkami. Jedziemy dosyć daleko, z każdym metrem ciesząc się, że skracamy sobie odległość do szczytu. W końcu po dzisiejszym wejściu na Skrzyczne obolałe nogi dają znać o sobie. Chwila nieuwagi i przejeżdżamy przez skrzyżowanie, gdzie szlak skręca w prawo. Kamper do zwrotych aut nie należy, więc wjeżdżamy w kolejną ulicę, równoległą do tej, którą prowadził szlak, zakładając, że uda nam się gdzieś powyżej natrafić na niego.
Tymczasem znajdujemy sobie idealne miejsce do zaparkowania kampera, na uboczu, przy potoczku, tu pozostaniemy na noc.
Szybki obiadek i zbieranie sił na kolejny wysiłek, przerwał mały incydencik zdrowotny, a mianowicie dopadły mnie zawroty głowy. Dziwne objawy pojawiły się nagle i być może były następstwem porannego wysiłku lub pokonanych przed południem różnic wysokości trudno stwierdzić, ale moment wyruszenia opóźniał się, a wręcz stawał pod znakiem zapytania.
Polegując rozważałam, czy dam radę pokonać kolejny wysiłek, a brams kręcił się nerwowo, obserwując otoczenie. Miał co robić, ponieważ uroczą ciszę co chwilę zakłócały mijające nas olbrzymie ciężarówki.
Wejście na Czupel 933 m n.p.m. z Łodygowic
10 października 2014
Około piętnastej poczułam przypływ energii i wyruszyliśmy przed siebie w poszukiwaniu zagubionego czerwonego szlaku prowadzącego na Czupel.
Korzystając, właściwie to testując aplikację Locus Mapa Free, (aktualizacja w 2021, czytając o początkach aplikacji aż mi się łezka w oku zakręciła), którą polecił mi spotkany na szlaku turysta, mogłam monitorować nasze położenie i dystans od szlaku i szczytu (bardzo fajna sprawa – polecam!). Szliśmy równolegle do szlaku w odległości ok 200 metrów, jednak mapa nie wskazywała żadnej przecinki do niego.
Potem, zaczęliśmy wyraźnie się oddalać i to już zaczęło mnie niepokoić. W tym czasie mijały nas kolejne ciężarówki. Brams stwierdził, że zapyta kierowcę, kiwnął i zatrzymał takie przeolbrzymie auto. Chwilę pogadał z kierowcą i nagle kiwa do mnie, … jedziemy! Co?? Jak to jedziemy? Złapałeś AUTOSTOP? Taaakie wielkie autostop? W życiu takim autem nie jechałam. Z ciekawości podeszłam bliżej. Kabina na wysokości mojego wzroku, jak ja mam się tam wdrapać?
Po trudach, udało mi się podnieść nogę na wysokość chyba mojego pasa i z trudem podciągnąć się do kabiny.
Jechaliśmy po dziurach, telepało straszliwie, ale widok z tak wysoko usadowionej kabiny super. Jednak zamiast cieszyć się chwilą, wyobraźnia podsuwała mi różne scenariusze. Może dojedziemy na sam szczyt Czupla??? a może wywiezie nas zupełnie w innym kierunku i nie będziemy wiedzieli jak i czym wrócić?
Po paru minutach jazdy okazało się, że zostaliśmy dowiezieni w miejsce gdzie nie spodziewałabym się kiedykolwiek być. Do samego serca czynnego kamieniołomu!!!
Pozostało jeszcze pokombinować jak wysiąść z tego auteczka i osłupienie. Co my tu robimy? Pracownicy na nasz widok, zastygli z ciekawości.
Czy stąd prowadzi jakakolwiek droga, a zwłaszcza droga na Czupel?
Kierowca odpowiada, że … on nie wie!!! No to pięknie! Jednak…, i tu zrodziła się nutka nadziei, mamy zapytać, pana w kamizelce, bo on wszystko wie. Świetnie, tylko, że tutaj wszyscy ubrani są w kamizelki.
Pan Krzysiek okazał się być bardzo rozmowny. Mogłabym słuchać go dłużej, bo bardzo ciekawie opowiadał o górach, o budowie kamieni, o pasmach górskich. Okazało się, że z wykształcenia jest geografem. Wskazał nam Czupel, a że późno się już robiło, pokiwał smutno głową nad naszym szalonym pomysłem wchodzenia na tak odległy szczyt, ale objaśnił którędy mamy obejść kamieniołom, dał wskazówki na dalszą drogę i poszliśmy…,
nad urwiskiem kamieni, przez polanę z opuszczonym domkiem, a potem ścieżką kierując się w lewo. Po dłuższym czasie dotarliśmy do wypatrywanego czerwonego szlaku, a chwilę później doszliśmy do skrzyżowania z żółtym szlakiem.
Dróżka stromo pięła się w górę, a mnie coraz częściej dopadało zmęczenie, robiąc przerwy, martwiłam się, bo nisko już zachodzące słońce oznaczało, że niedługo zacznie się ściemniać.
Na szczyt dotarliśmy w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, więc szybko fotografowaliśmy naszą kolejną koronowaną zdobycz .
Od miejsca odpoczynku, bo to nie jest jeszcze szczyt, choć o mały włos byśmy je tak potraktowali. Około 20 metrów idąc dalej drogą, na drzewie znajduję się napis „Czupel 933 m n.p.m” a obok na drzewie o pustym pniu wisi maleńka kapliczka. W oddali widać Beskid Śląski ze szczytem Skrzycznego.
Generalnie trochę byłam zdegustowana, bo trasa była męcząca, wymagająca i mało widokowa. Cały czas przez las. Z miejsc zaskakujących, oprócz niezapomnianego pobytu w kamieniołomie :-), to polana z ukrzyżowanym Jezusem – (na takim odludziu jakieś miejsce spotkań religijnych?) jeden widok na jezioro Międzybrodzkie, a w drodze powrotnej formacja skalna diabelski kamień (zdjęcia poniżej). Na trasie, na Czupel i z powrotem, oprócz pracowników kopalni nikogo nie spotkaliśmy. Gdyby nie duża ilość szybowców romantycznie prezentujących się na błękicie nieba i przelatujących nisko nad nami czulibyśmy się tutaj osamotnieni.
Wracamy czerwonym szlakiem, ciekawi którędy wiedzie i oczywiście nie ryzykując kolejnym pobytem w kamieniołomie, choć przechodząc w pobliżu wielkie tablice ostrzegają turystów o możliwych rozpryskach podczas przeprowadzanych w kamieniołomie wybuchach. Mieliśmy szczęście, że dzisiaj nie były wykonywane eksplozje.
Zmierzch nas chwycił, gdy już opuściliśmy las, idąc polami w kierunku Łodygowic.
Szukaliśmy jakieś drogi, która poprowadziłaby nas na ulicę Kamienną, ale niestety żadnej nie było. Zdecydowaliśmy się przejść po polu. Prawie po ciemku, w niedalekiej odległości widząc przejeżdżające auto, wiedziałam, że zaraz wyjdziemy na drogę, ale wtedy okazało się, że pole przecina zarośnięty trzciną i głęboką wodą rów.
Ze zmęczenia i beznadziejności sytuacji gotowa byłam w tych ciemnościach pokonać ciek w bród, ale szczęściem wielkim ukazał się mosteczek, więc suchą nogą doszliśmy do drogi, na której, po kilkudziesięciu metrach czekał na nas nasz domek na kółkach.
Noc w głuszy przy płynącym strumyku minęła szybko.
Kolejnego dnia kierowaliśmy się do Bolesławca, ale zanim tam dotarliśmy, zdobyliśmy jeszcze Biskupią Kopę, najwyższy szczyt Gór Opawskich.
Ciąg dalszy opisów korony w następnym wpisie….
———————————-
Aktualizacja 2021
Mapa Korona Gór Polski z zaznaczonymi szczytami
tutaj znajdziesz link do mapy Polski z zaznaczonymi szczytami KGP
Korona Gór Polski, lista podlinków do moich opisów ze zdobywania 28 szczytów KGP
1/ Rysy – Tatry
2/Wysoka Kopa – Góry Izerskie
3/ Skalnik– Rudawy Janowickie
4/Skopiec – Góry Kaczawskie
5/Wielka Sowa – Góry Sowie
6/Wysoka (Wysokie Skałki) – Pieniny
7/Radziejowa Beskid Sądecki
8/ Mogielica – Beskid Wyspowy
9/ Ślęża – Masyw Ślęży
10/Szczeliniec Wielki – Góry Stołowe
11/Orlica– Góry Orlickie
12/Jagodna – Góry Bystrzyckie
13/Waligóra -Góry Suche
14/Rudawiec – Góry Bialskie
15/ Kowadło – Góry Złote
16/ Śnieżnik – Sudety Wschodnie
17/Skrzyczne – Beskid Śląski
18/Czupel – Beskid Mały
19/Biskupia Kopa – Góry Opawskie
20/Chełmiec – Góry Wałbrzyskie
21/Kłodzka Góra – Góry Bardzkie
22/Tarnica – Bieszczady
23/Lackowa – Beskid Niski
24/ Lubomir– Beskid Makowiecki
25/Łysica – Góry Świętokrzyskie
26/ Babia Góra – Beskid Żywiecki
27/ Turbacz – Gorce
28/ Śnieżka – Karkonosze
…tak czytam i podziwiam.
Dwa szczyty w jeden dzień czy jednak to nie jest ponad siły.
Czy tempo nie niszczy przyjemności bytowania w górach?
Zwolnijcie!
Zdjęcia bardzo ładne…
pozdrawiam
Małgosiu,
W Twoim komentarzu wyczuwam troskę o nas. To miłe. Nie martw się, jestem roztropna i nie ryzykuję swoim zdrowiem.
Jeśli chodzi o przyjemność bytowania w górach, to zapewniam, cała przyjemność po naszej stronie. 🙂 i jak tylko nadarza się okazja to pędzimy ku wyznaczonym szczytom i wiele przy tym widzimy. Już wiadomo, że trochę nas to wkręciło i zanim listy nie zamkniemy to nie odpuścimy. Jednak zaszczepiona pasja nie wygaśnie, będziemy wracać do tych najładniejszych miejsc.
pozdrawiam,
Barbara Radek