Lackowa
Lackowa 997 m npm najwyższy szczyt Beskidu Niskiego 26.6.2015
Lackowa to zdobyty przez nas dwudziesty trzeci szczyt z listy Korony Gór Polski, do kompletu pozostało już tylko pięć. Startujemy z Izb, małej osady położonej w pobliżu Krynicy Zdrój.
Przy ośrodku jeździeckim, który jest teraz nieczynny, znajduje się szlakowskaz. Kierujemy się na Tylicz.
Za ostatnią bramą wjazdową do ośrodka, wzdłuż płotu zostawiamy auto, tak jak inni zrobili to przed nami.
Wyruszamy. Maszerując po płaskiej polnej drodze zastanawiamy się, dlaczego zostawiliśmy już auto. Zakazu wjazdu tu nie ma!
Idąc wśród pól, po ok 10 minutach, po raz pierwszy (i ostatni) widać cel naszej wędrówki szczyt LACKOWEJ 🙂
Lackowa trasa łatwiejsza
Tuż za polami skręciliśmy w lewo, w pierwszą możliwą drogę. W ten sposób zgubiliśmy szlak, ale potem okazało się, że to był bardzo dobry wybór. Zdobyliśmy szczyt, omijając „ściankę wspinaczkową” i głębokie błota. Na kolejnym rozstaju dróg wybieramy szerszą drogę w prawo, a potem nadal tę szerszą drogę skręcającą łagodnym łukiem w lewo.
Po półtorej godziny marszu zaczynam się denerwować. Z opisów wynikało, że ma być ciężko, jak w Tatrach, że czwarty stopień wspinaczkowy, a tu niekończąca się autostrada.
Wyciągam nawigację która pokazuje, że obchodzimy szczyt na półce poniżej grani!
Dopóki droga ostro pnie się w górę, jest nadzieja, że jakoś dotrzemy na szczyt, więc umówiliśmy się, że kontynuujemy, a jak zacznie opadać wtedy zaczniemy planować alternatywę dalszego podejścia. W ten sposób szliśmy sobie wśród pachnących lasów, drogą naznaczoną zwierzęcymi śladami kopyt i łapek.
Lecz nagle koniec! Droga po prostu prowadziła donikąd. Dalej parów a wokół same chaszcze.
Pojawiła się jednak iskierka nadziei, bo przez pnie drzew rosnących na dość stromym zboczu przebija błękit nieba. Nawigacja potwierdziła, że znajdujemy się w niewielkiej odległości od pasa granicznego, który prowadzi po grani Lackowej.
Po przedarciu się przez zarośla, (nie było, aż tak źle) rzeczywiście dotarliśmy do wydeptanej ścieżki szlaku czerwonego. Skręciliśmy w prawo (bo szczyt był już za nami) i po kilku minutach znaleźliśmy się pod drzewem, tym na zdjęciu poniżej. Radość wielka. Tak łatwo nam poszło.
Nie, nie mamy wątpliwości. Jest napis, jest szczyt. Robimy zdjęcia samowyzwalaczem, gdy od strony słowackiej, nadchodzi grupa młodzieży.
– Zrobić państwu zdjęcie?
– No pewnie! Prosimy. Aaa proszę jeszcze jedno, bo może tamto nie wyszło.
– Bardzo proszę, pach pach
– A Wam zrobić?
– Nie, nie, my już mamy. Byliśmy tu wczoraj. Zeszliśmy na dół, tym szlakiem (pokazali kierunek, z którego przyszliśmy) spaliśmy na Słowacji, a teraz wracamy do auta.
Pogadaliśmy chwilę, zrobiliśmy wywiad jak wygląda trasa szlaku, który ominęliśmy i sobie poszli.
A my szczęśliwi, że zdobyliśmy Lackową zastanawiamy się, którędy wracać. Czy wygodnie drogą, którą przyszliśmy czy może szlakiem. Wygrała ciekawość poznania niedogodności czerwonego szlaku.
Kolejny dobry wybór, bo… zaledwie po kilku minutach dochodzimy do miejsca, gdzie nasi nowopoznani znajomi czekają na nas!!!
hmmmm
-?
– ???
-w sumie słów nie potrzeba.
Nie muszę już chyba opisywać naszej konsternacji. Młodzi mieli wiele radości z naszych min, ale nie mieliśmy im tego za złe, bo radość zdobycia kolejnego najwyższego szczytu Korony Gór Polski przyćmiła wszystko. Cieszyliśmy się, że zdecydowaliśmy się wracać szlakiem czerwonym. Może pomyśleli, że Lackowa nie jest dla mięczaków i jeśli nie pójdziemy szlakiem zaliczenie szczytu nam się nie należy?
Kolejna sesja zdjęciowa, już na szczycie właściwym, zaowocowała poniższym zdjęciem, a jak się przyjrzeć pierwszej wersji naszej Lackowej to widać, że jest to strzałka a nie tabliczka informacyjna. Jednak wtedy tego nie spostrzegliśmy.
A schody, a właściwie ich bolesny brak, dopiero przed nami.
Zejście czerwonym szlakiem zapamiętamy na długo. Stromizna, którą ciężko pokazać na spłaszczającym zdjęciu dopiero przed nami. Było tak stromo, że po prostu ogarnął mnie strach.
Na pocieszenie było w miarę sucho i choć nogi bardzo ślizgały się na zeschniętych liściach jakoś udało mi się pokonać tę ściankę. Nasuwa się od razu porównanie z Waligórą, którą zdobywaliśmy w 2014. Tam było ostro, ale czułam się w miarę bezpiecznie (może dlatego, że tylko wchodziliśmy po ściance), tu, schodząc, w miejscach gdzie zabrakło drzew na których można zaprzeć stopy, było po prostu dramatycznie trudno. W pewnym momencie, przed nami pojawiła się kilkumetrowa pionowa przepaść. Tędy na pewno nie da się zejść. Znaleźliśmy ślady prowadzące w prawo i po krawędzi skał, z pomocą drzew, udało się ją pokonać.
Uważam jednak, że tak niebezpiecznie na trasie szlaku nie powinno być! Tu, nawet bardzo uważając, może dojść do nieszczęścia.
Aparat wyciągnęłam, jak już stopy znalazły bezpieczne oparcie. Powyższe dwa zdjęcia wykonałam po przeprawie, gdy przestały mi się trząść ze strachu ręce 😉
Potem trasa jest bardziej płaska, ale prowadzi przez błota, a w pewnym momencie przez krzaki wyprowadza na szeroką drogę, tę którą powinniśmy przyjść.
Zdobycie szczytu zajęło nam około 2 godziny 30″ , z powrotem przy kamperze jesteśmy po 4 godzinach.
———————————-
Aktualizacja 2021
Mapa Korona Gór Polski z zaznaczonymi szczytami
tutaj znajdziesz link do mapy Polski z zaznaczonymi szczytami KGP
Korona Gór Polski, lista podlinków do moich opisów ze zdobywania 28 szczytów KGP
1/ Rysy – Tatry
2/Wysoka Kopa – Góry Izerskie
3/ Skalnik– Rudawy Janowickie
4/Skopiec – Góry Kaczawskie
5/Wielka Sowa – Góry Sowie
6/Wysoka (Wysokie Skałki) – Pieniny
7/Radziejowa Beskid Sądecki
8/ Mogielica – Beskid Wyspowy
9/ Ślęża – Masyw Ślęży
10/Szczeliniec Wielki – Góry Stołowe
11/Orlica– Góry Orlickie
12/Jagodna – Góry Bystrzyckie
13/Waligóra -Góry Suche
14/Rudawiec – Góry Bialskie
15/ Kowadło – Góry Złote
16/ Śnieżnik – Sudety Wschodnie
17/Skrzyczne – Beskid Śląski
18/Czupel – Beskid Mały
19/Biskupia Kopa – Góry Opawskie
20/Chełmiec – Góry Wałbrzyskie
21/Kłodzka Góra – Góry Bardzkie
22/Tarnica – Bieszczady
23/Lackowa – Beskid Niski
24/ Lubomir– Beskid Makowiecki
25/Łysica – Góry Świętokrzyskie
26/ Babia Góra – Beskid Żywiecki
27/ Turbacz – Gorce
28/ Śnieżka – Karkonosze
Moja ukochana góra!
Gratuluję zdobycia!